niedziela, 29 czerwca 2008

Walk on

Bardziej diabelskie niż na ostatnim zdjęciu wcielenie Kingi, z tej samej sesji jednak.
Tak sobie pomyślałem, że im dłużej fotografuję, tym rzadziej jestem z nich zadowolony. Może to oznaka tego, że szybciej ewoluuje mój zmysł estetyki niż moje umiejętności :) Zresztą jeśli chodzi o fotografię, to są rzeczy których nie można się nauczyć, choćby nie wiem jak długo próbować. Nie można nauczyć si9ę patrzeć i widzieć. Pewnie dlatego nigdy nie będę robił zdjęć tak dobrych jak Saudek, LaChapelle czy Newton. Myśl dołująca trochę, to że nigdy nie będzie się w tym co się robi kimś naprawdę bardzo dobrym. Dawniej bardzo by mnie taka myśl zniechęcała, ale od pewnego czasu za poradami pewnych osób zacząłem sobie radzić z tym inną myślą - nie muszę być najlepszy ani bardzo dobry. Wystarczy, że to co robię sprawia mi przyjemność. Zresztą nie wiem skąd wzięło się we mnie pragnienia bycia bardzo dobrym w robieniu czegokolwiek - ci którzy mnie znają wiedzą, że nie przejmuję się szczególnie niczym co robię, nie przykładam wagi do żadnych ocen, "rankingów" itp czyli ogólnie pojętego "wyścigu szczurów", czego wybitnym dowodem była ścieżka mojej edukacji ;)
Nie pozostaje mi więc nic innego niż robić dalej to co robię, nie przejmując się tym, że często rezultaty są poniżej moich oczekiwań. Zresztą to chyba dobra taktyka do stosowania wobec całego życia. Iść dalej, mimo, że nie jest tak pięknie jak sobie wyobrażaliśmy, że będzie.

niedziela, 15 czerwca 2008

The time is gone, the song is over

Zdjęcie z najnowszej sesji z Kingą. Tak, wiem, trochę podobne do przedostatniego ;) Ale tak mnie męczył ten pomysł, że musiałem go powtórzyć i dograć wszystkie detale jak należy.
Parę technicznych słów o samym zdjęciu: To kompozyt z trzech różnych zdjęć, czyli zwykła multiekspozycja, tyle że zrobiona cyfrowo. Pobawiłem się nieco z rękoma modelki, tam gdzie dłonie nakładały się na ciało z poprzedniej ekspozycji, ale i tak nie wykracza to poza możliwości ciemni - to odpowiednik naświetlania jednej odbitki na trzy razy z trzech różnych klatek, i selektywne doświetlanie/niedoświetlanie części odbitki przy pomocy maski, czyli np. kartonowego kółka na drucie, bądź, dla odwrotnego efektu, dużego kartonu z wyciętym okrągłym otworem.
Natomiast w Photoshopie (po wstępnym wywołaniu RAWów) użyłem trzech warstw z nieco zmniejszoną przezroczystością. Każdą z nich zmodyfikowałem za pomocą maski warstwy (analogicznie jak w ciemni) tak aby uzyskać mniejszą lub większą widoczność w poszczególnych obszarach kompozytu. I to tyle.
Wkrótce ciąg dalszy sesji, ja tymczasem zapraszam na poniedziałkowy wernisaż wystawy "Jedenaście kapeluszy" w Galerii OFF o godzinie 18:00.
Blogged with the Flock Browser

czwartek, 12 czerwca 2008

Suchy chleb a obiektywy


Kolejne zdjęcie z Asią, Edytą i Keirą (wiem że kiepskie ;)). Muszę przyznać, że robienie zdjęć trzem osobom na raz to niezłe wyzwanie, któremu w moim przekonaniu tym razem nie podołałem. Mam wiele zastrzeżeń odnośnie tych zdjęć. No ale trudno. Coś by wypadało pokazać. Tylko dziewczyny zadowolone nie są z małej ilości zdjęć które dostały. Mam nadzieję, że wesoły nastrój podczas sesji im to rekompensuje :)

Wydaje mi się że się ostatnio trochę wyeksploatowałem na polu studyjnej fotografii portretowej. Choć z drugiej strony patrząc to zawsze mi się tak wydawało. Przydały by się jakieś zlecenia, bo coraz bardziej czuję potrzebę posiadania jakiejś porządnej L-ki (obiektywu - dla niewtajemniczonych). W związku z tym, bardzo chętnie przyjmę menadżera, który by się moimi przyziemnymi sprawami zajął, w zamian oferuję podział suchego chleba powszedniego i chwałę po wsze czasy ;)

W najbliższy poniedziałek wernisaż w Galerii OFF, zapraszam oczywiście.

środa, 11 czerwca 2008

Ticking away the moments that make up a dull day


Na zdjęciu Edyta&Keira&Asia. Uciekają chwili.

Nie wiem czy aby o tym już nie pisałem, ale lato zdecydowanie mi nie służy. Nie chodzi o upały, ale o ogólny nastrój. Życie przesuwa się za matową szybą, wspomnienia ktoś wyświetla na odległych ekranach. Weekendy mijają jałowo jeden za drugim. Ledwie się obejrzę a pewnie minie kolejne 10 lat.

No ale Pink Floyd uczy i edukuje - i tak nie zdążymy zrobić tego co chcemy, nigdy nie starczy czasu na wszystko. Też chciałbym tak wiele napisać, ale nie starczyło by czasu, więc lepiej już skończę...

Nieśmiertelny koncert w Earls Court w 1994...