wtorek, 29 lipca 2008

W krainie niebytu

Jest takie miejsce, na pół w naszych głowach, na pół w rzeczywistości, nie całkiem tu czy tam, tylko po trochu obecne, ale nigdzie tam gdzie się szuka. Trafiają tam osoby, rzeczy, wspomnienia, marzenia. Trafiają wtedy, kiedy nie mają już miejsca w naszej rzeczywistości, ani w marzeniach do których można dążyć. To taka prawie kraina snu, gdzie jest to co niemożliwe, lub zbyt mało prawdopodobne. Trafiają tam osoby których już nigdy nie spotkamy, rzeczy których nigdy nie będziemy mieć, wydarzenia, których już nigdy nie przeżyjemy. Swego rodzaju repozytorium i inspirator snów. Z czasem to miejsce się rozrasta. Czasem kiedy tam zaglądam, widzę coraz więcej osób i wydarzeń. Najsmutniej jest widzieć tam ludzi, ludzi którzy ciągle są, ale jakby ich nie było.

Moja przyjaciółka Lynn zrobiła kiedyś piękny performance o tym jak ludzie przychodzą i odchodzą z naszego życia. Po kolei kładła nad płomieniem świecy karty papieru. Kiedy ogrzewał je płonień świecy, na chwilę, zanim zajęły się ogniem i spłonęły, pojawiały się na nich imiona, napisane wcześniej sokiem z cytryny, który mimo, że niewidoczny, ciemnieje kiedy się go podgrzewa.

Tak wiele osób które spotykamy, czasem ważnych osób, odchodzi, mimo, że są.



Na zdjęciu Jan Świdziński, legenda polskiego performance. Zdjęcie z Interakcji 2008.

Blogged with the Flock Browser

0 comments:

Prześlij komentarz